SMUTNA POMARAŃCZA

Palestyna/książka/film


GRANATY I MIRRA – Najwa Najjar

Granaty i mirra (Pomegranates and Myrrh /المر والرمان ), reż. Najwa Najjar, 2008. 1 h. 35 m.

Oglądałam ten film dwa razy (dawno i niedawno) i za każdym razem miałam wrażenie, że albo reżyserka Najwa Najjar nie do końca wiedziała, w którą stronę w swoim pełnometrażowym debiucie chce pójść, albo coś mi umknęło. Stawiam na to pierwsze, ponieważ podobne przemyślenia miałam też po obejrzeniu jej innego filmu, być może więc jest to kwestia jej specyficznego języka filmowego. Możliwe też, że do jego pełnego odbioru jest konieczna znajomość kultury i społeczeństwa palestyńskiego od wewnątrz. W każdym razie nie uważam tego filmu za do końca udany, a jeśli warto go obejrzeć, to dlatego, że bardzo dobrze pokazuje rzeczywistość życia Palestyńczyków na Zachodnim Brzegu.

Granaty i mirra to – ironicznie rzecz ujmując – taka palestyńska wersja Dirty dancing (biorąc pod uwagę wiek reżyserki i fakt studiowania w USA sądzę, że podejrzewanie jej o taką inspirację jest zasadne). Niestety film nie wyszedł na tym dobrze i w niektórych momentach nie mogłam się powstrzymać od wywracania oczami. Nie ma tu co prawda zmysłowego mambo (ani nie zobaczymy niczego dirty), a taniec to dabke, ale jest młoda kobieta, która trochę się buntuje przeciwko krępującym ją społecznym normom, jest nieco tajemniczy instruktor (w tej roli Ali Suliman, bardzo dobry aktor, ale tutaj jego postać jakoś mnie nie przekonała), są prywatne lekcje tańca, podczas których (oczywiście) coś iskrzy między instruktorem a uczennicą (chociaż nie wiemy właściwie z jakiego powodu).

Niedopowiedzenia w pokazywaniu rozwoju relacji międzyludzkich są stałą cechą tego filmu, ale nie podnoszą jego walorów, a raczej nieprzyjemnie zaskakują widza. Do tego stopnia, że kiedy w jednej ze scen pada zdanie: „wszystko straciłem, ale ciebie nie mogę stracić” mamy ochotę wytknąć bohaterowi, że chyba ma za dużą wyobraźnię, bo nie wydarzyło się jeszcze nic takiego, co upoważniałoby go takich stwierdzeń wobec bohaterki. A jest to scena, która powinna nas poruszyć w zupełnie inny sposób.

Nie mamy też pojęcia skąd się wziął i jak eskalował konflikt nowego choreografa ze starym, który go sprowadził do zespołu tańca. Zwyczajny konflikt pokoleń? Tradycji z nowoczesnością? Pomysły nowego instruktora są staremu nie w smak, ale żeby robić aż taką awanturę? Zrywać plakaty? Mamy wrażenie, że wzięło się to trochę znikąd, jak zresztą większość reakcji bohaterów przez cały film. Szkoda też, że sam taniec nie został bardziej podkreślony i nie był bardziej efektowny w filmie. Listę moich narzekań zamyka dziwna rola Hiam Abbas, która w tym filmie ma być chyba palestyńską odpowiedzią na Monicę Bellucci – jest to postać bardzo przerysowana i trudno w nią uwierzyć.

Jednocześnie widzowie, którzy chcieliby zobaczyć kawałek codzienności Palestyńczyków, nie powinni być zawiedzeni. W jednym z wątków jest tu pokazany proces grabieży palestyńskiej ziemi przez Izrael i zawłaszczanie jej przez nielegalnych osadników, bezsilność w systemie prawnym, który tak naprawdę służy legalizowaniu bezprawia, arbitralne uwięzienie jako forma wymuszania uległości i powszednie „drobne” trudności, jak kolejki na izraelskich punktach kontrolnych.

Ciekawostka: bohaterowie filmów Najwy Najjar to palestyńscy chrześcijanie, więc mamy okazję przyjrzeć się tej społeczności, o której istnieniu często się zapomina.



Design a site like this with WordPress.com
Rozpocznij